Prohomony dostępne przed rokiem 2004
Produkty te powstawały w drodze syntezy, tak samo jak klasyczne sterydy anaboliczno-androgenne, chodziło o to by zaoferować związki nie znane wcześniej a przez to nie objęte regulacjami.
4-androstendion
Konwertuje do testosteronu poprzez 17bHSD. Badania wskazują, współczynnik konwersji o 5,9%, co oznacza, że przyjmowany doustnie w 5,9% jest konwertowany do testosteronu. Ma relatywnie wysokie tempo aromatyzacji do estrogenów a tym samym ryzyko skutków ubocznych, takich jak ginekomastia.
Wykazuje duży potencjał androgenny, mógł powodować działania niepożądane - łysienie typu męskiego, trądzik oraz powiększenie prostaty.
4-androstenediol (4-AD)
Był mocniejszą wersją - współczynnik konwersji ok. 15,76%. Konwertuje do testosteronu poprzez 3bHSD.
19-norandrostenedione
Konwertuje do nortestosteronu poprzez 17bHSD. Miał niższy wskaźnik aromatyzacji do estrogenów
oraz androgennych skutków ubocznych.
19-norandrostenediol
Konwertuje do nortestosteronu przez 3bHSD, podobnie jak poprzedni wykazywał mniej androgennych skutków ubocznych.
1-androstenediol (1-AD)
Mógł konwertować do innego prekursora - 1-testosteronu, który uważano za wysoce androgenny (podobny do dihydrotestosteronu podstawowego hormonu odpowiedzialnego za łysienie typu męskiego).
1,4-androstadienedione (1,4 AD)
Inna wersja 1-AD, wskaźnik aromatyzacji do estrogenów na poziomie 1/2 testosteronu.
Opisane związki nie mogły być dostępne w Europie, gdyż jako typowe środki hormonalne klasyfikowane byłyby do leków (kryterium działania i podobieństwa). Z kolei produkcja leków wymaga odpowiednich testów klinicznych i opracowań zastosowania medycznego. Procedury takie nie były przeprowadzane, gdyż z punktu widzenia firm farmaceutycznych środki tego typu nie byłyby interesujące (farmacja oferuje skuteczne i lepiej opracowane leki hormonalne).
W Stanach Zjednoczonych produkty te, jako wcześniej nieznane, traktowane były jako suplementy diety (kryterium listy negatywnej), aż do wprowadzenia ustawowego zakazu, dzięki czemu mogły być dostępne w wolnej sprzedaży w latach 2001-2004. Po tym okresie z mocy prawa zakazano sprzedaży tych oraz jakichkolwiek nowych związków tego typu.
"Steroidy projektowane" i fałszowane suplementy
O ile przed rokiem 2004 prohormony były sposobem na ominięcie prawa o tyle etap, który sprytni producenci nazwali "sterydami projektowanymi" polegał już na oszukaniu klientów.
W skrócie "projektowanie sterydów" wyglądało tak:
Piszemy na etykiecie związek, który naszym naiwnym klientom wyda się "konkretny" a tak naprawdę nie będzie związany z testosteronem, więc spełni wymogi.
Taki związek nie da sportowcowi nic, więc w środek ładujemy jakiś działający koks.
Na dosypkę najlepiej (dla producenta a najgorzej dla klienta) wybierać coś zapomnianego, czego nikt nie chce używać w dopingu a za tym szansa wpadki produktu będzie mniejsza.
Ustawa z 2004 r. wskazała jako przykład nazwy związków sprzedawanych jako prohormony oraz zakazała sprzedaży innych związków (nie wymienionych z nazwy), które mają potencjał wpływu na testosteron. Ponieważ zapis ten potraktował wszystkie takie związki jako sterydy anaboliczne, producentom stało się obojętne, z punktu widzenia odpowiedzialności, czy specyfik będzie zawierał związek typu androstendion, czy "klasyczny" steryd typu metanabol. To zapoczątkowało praktykę fałszowania - na etykiecie wymieniało się nazwę związku, który miałby "robić wrażenie" a jako faktyczny składnik używano sterydów anaboliczno-androgennych. Oczywiście w każdym kraju praktyka taka to przestępstwo, najgorsze w takiej praktyce jest to, że producent dobierając "dosypkę" kieruje się w pierwszym rzędzie tym, by związek nie był tym, czego spodziewają się organy kontrolujące, dochodziło do sięgania po niestosowane od lat sterydy najstarszego typu. Nawet typowy "koksiarz" nie sięgałby po po prochy, które nie zdobyły zaufania i szerokiej praktyki, dla celów oswojenia klienta należało więc zadbać o marketing.
Co oznacza pojęcie "steroidy projektowane". Mówiąc wprost - "steryd jaki się trafi". Robiąc niedeklarowane "dosypki" sięgano po stare zakazane substancje, znane od kilkudziesięciu lat, nawet takie, które z uwagi brak zainteresowania nie są już "w obiegu" w dopingu sportowym. Ponieważ producenci "jechali na jednym wózku", pożyczali od siebie nazwy fikcyjnych związków a nawet nazwy handlowe produktów, nazywając je "klonami", co mogło dawać wrażenie, że te związki lub nazwy rzeczywiście funkcjonują w przemyśle - S-drol, Tren, Ergo Max, Halodrol, Finabolic itp. Jednak podejrzenia najbardziej kompetentnych odbiorców, zanim jeszcze na jaw wyszło fałszowanie, budziły już same "głupawe" deklaracje składu - popularny 2a-17-a-dimethyl-5a-androst-3-one (znany jako superdrol lub methasteron) ma raczej same wady i nie zwiększa testosteronu a Ethyl Methoxy Gona (13-ethyl-3-methoxy-gona-2,5(10)-dien-17-one) jest pochodną żeńskiego progesteronu! Takie związki nie dodałyby mięśni.
Artykuł prasowy z Waschington Post przedstawia zaplecze produktu Halodrol 50 z 2005r, firmy Gaspari Nutrition. Produkt uznawany mógł być za "działający" i może traktowany jako "prohormon" z uwagi na błyskotliwie zaprezentowany skład na etykiecie i w opisach, jednak znów okazało się, że producenci suplementów to nie wynalazcy a raczej kombinatorzy - Don Catlin z Olimpijskiego Laboratorium Analitycznego ocenił opis etykiety tego produktu jako "chemiczne hokus-pokus" a jego działanie okazało się oparte na niedeklarowanych sterydach anabolicznych, starych jak świat - chodzi o desoxymethyltestosterone z 1961 roku. Innym, przykładem "dosypki" jest firma Nutracoastal Trading z produktem S-drol, który zamiast opisywanego "sterydu nowej generacji" zawierał podobnie jak Halodrol(!) desoxymethyltestosterone., Oczywiście to nie koniec - ten archaiczny steryd musiał być też w innych produktach, które "miały działać". Produkt ALRI Ergomax LMG podaje na etykiecie kolejny "nowy prohormon": 13-ethyl-3-methoxy-gona-2,5(10)-dien-17-one, zwany czasem Ethyl Methoxy Gona (SUS500) lub Deca-Drol, tymczasem w środku znów ten sam, archaiczny desoxymethyltestosterone. Różni producenci, inne związki w składzie a pomysł na działanie taki sam - stary koks. Była to oczywiście praktyka nielegalna i dość bezczelna, podobna do dosypywania typowych sterydów do odżywek białkowych, celem wykazania "wyjątkowej jakości". Można usprawiedliwiać działania obchodzące prawo, ale gdyby klient wiedział co nabywa, tu natomiast wymyślano liczne związki i teorie a sypano jeden i ten sam, bardzo kiepski SAA, na który świadomie nikt by się nie zdecydował. Taki producent nie deklaruje faktycznego składu i nic nie "projektuje". Z punktu widzenia sportowca zdecydowanego na nielegalny doping, już lepiej zapodać sobie sprawdzony, "apteczny" cykl, nie ma sensu kupowanie przypadkowego koksu z fałszowanym opisem tylko po to, by producent-naciągacz zdążył się wzbogacić przed najbliższą wpadką.
W okresie "steroidów projektowanych" nie chodziło już o pomysł jak stworzyć legalny steryd, gdyż to uniemożliwiła ustawa z 2004r, teraz producentom chodziło o "dosypkę" sterydu na tyle starego, by nie spodziewały się go ani władze, ani sam konsument. Od 2010r praktyki te są skutecznie penalizowane - konsument ma prawo wiedzieć za co płaci.
W momencie rozszyfrowania wspomnianych produktów, nazwy takie jak halodrol, s-drol zostały niejako poza prawem. Stanowiło to szansę dla firm-krzaków, które bezpardonowo posługują się "kontrowersyjnymi" nazwami nie obawiając się procesów o naruszanie znaku ze strony skompromitowanych producentów, gdyż ci nie bardzo mogą wskazywać na korzyści jakie osiągali i na zbanowanym produkcie. Produkty takie nawet w oryginale zawierały co innego niż w opisie, można być pewnym, że nie inaczej jest w przypadku ich wersji w wykonaniu firm-krzaków, natomiast rzeczywisty skład, to "totolotek" i widzimisię podrabiającego "producenta".
Typowe nazwy-wabiki używane na etykietach:
- S-drol
- Superdrol
- Halodrol
- methasteron
- Estra-4,9-diene-3,17-dione
- 2a-17-a-dimethyl-5a-androst-3-one
- 2a,17a-dimethyl-5a-androstane-17b-ol-3-one
- 4-Etioallocholen-3, 6, 17-Trione
- polydehydrogenated, polyhydroxylated halomethetioallocholane
- Ethyl Methoxy Gona
- 13-ethyl-3-methoxy-gona-2,5(10)-dien-17-one
Ponieważ od kilku lat związki takie nie mogą być używane w suplementach, można z dużą pewnością zakładać, że produkty z napisem "dietary suplement" i wymienionym w składzie któryś z podanych związków są sfałszowane, ewentualnie mogą zawierać typowy, "klasyczny" steryd anaboliczno-androgenny (co potwierdzają analizy), pozyskany nielegalnie (np. odrzuty farmaceutyczne, środki lecznicze dla zwierząt) lub nie zawierają żadnego istotnego składnika anabolicznego (mniejsza odpowiedzialność karna producenta).
Jako autorzy serwisu informacyjnego skłonni jesteśmy podjąć odpowiedzialność i w przypadku, gdyby któryś producent uznał, że działamy na jego szkodę - naprawić ją i sprostować powyższe stwierdzenia.
"Koksiarz" używający aptecznych SAA podchodzi do tego profesjonalnie, i tak naraża swą zdrową gospodarkę hormonalną, ale przynajmnie stara się zminimalizować skutki uboczne. Natomiast jeżeli masz produkt opisany związkami zbanowanymi (s-drol, holodrol, epit, tren itp.) to prawie na pewno kupiłeś suplement sfałszowany a jego faktyczny skład jest zagadką i nawet profesor endokrynologii nie wskaże właściwego postępowania (cykle, osłony, odblok). Chodzi o to, że skutki uboczne wcale nie muszą być proporcjonalne do skuteczności, można nawet podciąć sobie gałąź, obniżając swój potencjał, co powoduje, że w przyszłości organizm nie zareaguje na wysiłek przyrostem masy mięśni.
Krążą w sieci własne obserwacje i pomysły na kompatowaniu cyklu - są to jedynie wytwory fantazji, badania pokazały, że 3 odmiennie opisane "prohormony" (Holodrol i S-drol, Ergomax) zawierały w rzeczywistości ten sam steryd, którego producenci nie wymienili na etykiecie - jaki sens ma porównywanie obserwacji, skoro nazwy i opisy takich produktów nic właściwie nie wskazują? Producenci nie mają medycznego wykształcenia, zwykle są "zwykłymi sportowcami", zdarza się że z kryminalną przeszłością. Wszystkie "działania osłonowe" w takiej sytuacji tracą sens - nieznany skład to także nieznane skutki uboczne. Druga sprawa, że w przypadku substancji które znajdowano w syntetycznych prohormonach (kiedy były jeszcze takie na rynku) to nieraz typowy "koksiarski śmietnik", nikt nie zajmował się poważnie terapiami z używaniem tych związków a za tym - nie wypracowanu kroków osłonowych.
Odkąd powszechnie okazało się, że syntetyczne związki, opisywane jako nowe prohormony lub projektowane steroidy mogły działać tylko dzięki ewentualnym dosypkom, same bowiem nie podnoszą testosteronu nawet w teorii, wszyscy poważni producenci oraz wiodący sprzedawcy (jak bodybuilding.com) zrezygnowali z ich sprzedaży.
Po dyskredytacji jak miała miejsce żaden poważny sprzedawca nie oferuje już syntetycznych prohormonów.
Prohormony - widmo mają wspólną cechę - nieistniejący producent. Wystarczy kilka minut w sieci, by sprawdzić, że marka oferująca taki produkt nie ma nawet adresu, albo, że wskazany na etykiecie producent wcale nie ma takiego produktu na swej stronie. Ponieważ syntetyczne prohormony zniknęły z rynku już kilka lat temu, miejsce to wypełniają widmo-produkty od wirtualnych oferentów.
Oprócz nazw związków (których deklarowaniem zajmują się zwykle firmy-krzaki), spotkać można także sugestywne nazwy (człony) własne:
-DROL
-EPI-
-FINABO-
-ANRO-
Użycie takich członów nie jest regulowane i nie zostało zakwestionowane jako wprowadzające w błąd, dlatego produkt o nazwie EPI-... może mieć dowolny, legalny skład. Jeżeli jest to produkt uznanej - istniejącej firmy skład ten oparty będzie oparty o związki opisane niżej.
Steroidy roślinne i naturalne anaboliki
Od 2004 r. nadzieją na możliwość legalnych produktów pro-anabolicznych pozostały naturalne związki spotykane w roślinach. Choć i te mogą być kwestionowane w przypadku stwierdzenia zastosowań farmaceutycznych, to nie można traktować ich jako sterydy anaboliczno-androgenne, z samego faktu możliwej naturalnej dostępności.
Przykłady naturalnych substancji anabolicznych:
- fitosterole
- saponiny steroidowe
- saponiny trójterpenowe
- flawony i isoflawony
- buteiny
- kwas ursolowy
- pochodne aminokwasów (DAA)
Typową praktyką marketingową producentów oferujących naturalne anaboliki jest koncentrowanie uwagi odbiorcy na trudnych nazwach chemicznych naturalnie występujących w roślinnych substancjach jak np:
a także tworzenie własnych nazw dla typowych związków roślinnych, których znane nazwy mogłyby wydawać się zbyt pospolite, np.
3,17-dioxoetiochol-1,4,6-triene jest to pochodna solaniny, soladyny lub Androsta-1 ,4,6-triene-3 ,17-dion czyli saponiny sterydowej wystepujacej w rodzinie psiankowatych i w herbacie. Nazwa jest przekrecona do celow marketingowych. Podobny metabolit wystepuje na szlaku syntezy progesteronu z lanosterolu u roslin.
6, 17-keto-etiocholeve-3-ol tetrahydropyranol - (poprawnie 17-keto-etiocholene-3-ol tetrahydropyranol) - aminowas niebialkowy roslin motylkowatych
3, 17-keto-etiochol-triene - jak wyzej, amina, aminokwas niebialkowy, np. w lucernie, koniczynie.
3’,5,7-trihydroxy-4’-methoxyflavone - poprawna nazwa to 5,7-dihydroxy-2-(3-hydroxy-4-methoxyphenyl)chromen- 4-one - czyli Diosmetyna - to flawon wystepujacy w rozmarynie, lebiodce, wrotyczu, pochrzynie, wyce, lucernie.
epihydroksytiolan-17-estrer - związek organiczny występujący w buzdyganku ziemnym (Tribullus Terestris)
3', 5, 7-Trihydroxy-4'-Methoxyflavone - inaczej hesperetyna - to związek zaliczany do flawanonów, jest dominującym flawonoidem w cytrynach i pomarańczach.
6,7-dihydroxybergamottin - bergamotyna, związek pochodzenia naturalnego należący do furanokumaryn, obecny między innymi w grejpfrucie i jego przetworach.
4-hydroxy-izoleucyna – jest aminokwasem pozyskiwanym z nasion kozieradki pospolitej (Trigonella)
Inną praktyką marketingową jest tworzenie własnych nazw dla typowych związków roślinnych, których znane nazwy mogłyby wydawać się zbyt pospolite, np.
Dihydrotase™ - ekstrakt z palmy sabałowej
7-Arimatase™ - flawony
Inhibitory aromatazy
Aromataza to naturalny proces przemiany testosteronu do żeńskich hormonów estrogenowych. Choć częściowe powstrzymanie aromatazy może mieć zatem skutki pro-anaboliczne, stąd zabieg taki traktowany jest jako suplementacja prohormonalna.
Podejście do tego kierunku suplementacji jest różne; obecnie nigdzie już nie można legalnie używać leków anabolicznych. Wg wytycznych australijskiego Rządowego Instytutu Sportu manipulacje takie, podobnie jak pierwsze prohormony, zaliczają się do suplementacji grupy D (zabroniona w sporcie wyczynowym) link
W USA na mocy ustawy nie można wpływać na poziom testosteronu, co uniemożliwia tworzenie syntetycznych inhibitorów aromatazy. Jednak Anabolic Steroid Control Act nie obejmuje metod naturalnych, dlatego producenci sięgnęli po związki występujące w roślinach (np. ADT). Jednak nawet naturalne związki redukujące aromatazę zostały zakwestionowane przez RDA, przez co eliminowano nie tylko ADT link, ale nawet ekstrakty z herbaty (Clomed) link.
Wg badań rządowego programu naukowego Chin (Y. Wang Department of Biochemistry, The Chinese University of Hong Kong) nad naturalnymi związkami redukującymi aromatazę, istnieją związki o potencjale wyższym od niektórych związków syntetycznych. Najmocniejszym inhibitorem o możliwości 90% redukcji jest buteina link do badań
Związek ten nie jest zakazany w suplementach, jednak nie jest on jeszcze dostępny dla producentów jako surowiec.
Artykuł o inhibitorach aromatazy
Jak się przygotować do cyklu prohormonalnego, czy używać PCT (post cycle therapy)
Wyspecjalizowane związki naturalne i ich przemyślane kompozycje są obecnie jedyną możliwością projektowania suplementów anabolicznych. Warunkiem koniecznym w tworzeniu takiego produktu jest potężna wiedza specjalistyczna i dostęp do wyników niekomercyjnych badań naukowych. Choć suplementy amerykańskie zdobyły przed laty sławę dzięki możliwości użycia syntetycznych sterydów, dziś sława ta podtrzymywana jest jedynie marketingiem a tamtejsi producenci przeszli na fito-suplementy, tu jednak brakuje im kompetentnego wsparcia. Ciekawe, że zależność tę przewidział już w 2002r polski farmaceuta i publicysta sportowy - mgr Sławomir Ambroziak - choć było to 2 lata przed zakazem syntezowania prohormonów, już wtedy napisał, że przyszłość należy do prohormonów naturalnych (m.in. fitosteroli). Z kolei inny rodak - dr Henryk Różański, uchodzący za Polish Master Herbalist zaangażowany jest w opracowywanie anabolicznych związków używanych w wielu dziedzinach (m.in onkologii, hodowli i sporcie).